sobota, 7 maja 2016

Can You Feel It 1

Dzisiaj, gdy tylko weszła do szkoły moją uwagę przykuło zgromadzenie uczniów. Podeszłam aby zobaczyć co się dzieje, ale przez całe zamieszanie i rozpychających się ludzi nie mogłam nic zobaczyć.
-Ej co się dzieje? - spytałam jedną z dziewczyn. 
-Ty nic nie wiesz?! - Popatrzyła na mnie zdziwiona z szeroko otwartymi oczami - Nie dawno przeprowadzili się tutaj Jacksonowie! I będą chodzić z nami do szkoły! To znaczy już chodzą! - Mówiła podnieconym głosem, plątając się w wypowiadanych słowach. 
No to już wszystko jasne. Od kilku tygodni było głośno  o tym, że sławni bracia Jacksonowie mają chodzić tutaj do szkoły. Wszyscy rajcowali się tym faktem...Wszyscy oprócz mnie. Nie obchodziło mnie, że jakieś zapatrzone w siebie gwiazdki, widzące tylko czubek własnego nosa będą chodzić ze mną do jednej szkoły. Jedyną rzeczą, jaka mnie zastanawiała to to dlaczego wybrali publiczną szkołę, a nie prywatną. Przecież reakcja uczniów na ich obecność była do przewidzenia. No chyba że lubią być w centrum zainteresowania, atakowani przez tabuny ludzi...
Moje przemyślenia na temat Jacksonów przerwał dzwonek na lekcję. Pierwszą lekcją była fizyka, której nie znosiłam. Mimo, że uczyła jej moja wychowawczyni, która nie była taka zła, nic nie mogłam zrozumieć z tego przedmiotu. Weszłam do sali, w której już czekała nauczycielka.
-Dzień dobry - przywitałam się i poszłam usiąść na swoim miejscu. Zauważyłam, że wszyscy zachowywali się jakoś inaczej, a wychowawczyni nerwowo spoglądała na zegarek. Rozejrzałam się po sali, ale nikogo nie brakowało. Wtedy drzwi się otworzyły i spojrzałam w tamtą stronę. Przed nami stał chłopak o ciemnej karnacji z fryzurą afro. Poznałam, że to jeden z braci Jacksonów. 
-Moi drodzy - zaczęła nauczycielka - Jak widzicie mamy nowego kolegę w klasie. To jest Michael Jackson, mam nadzieję, że pomożecie mu odnaleźć się w nowym środowisku. - Skończyła mówić, ale nikt nie wydawał się jej słuchać. Wszyscy wpatrywali się w nowego ucznia jak w ósmy cud świata, tylko ja kartkowałam zeszyt próbując przypomnieć sobie cokolwiek z ostatniej lekcji.-Znajdź sobie miejsce. - Pani Clark zwróciła się ponownie do chłopaka. I po tych słowach w klasie zrobiło się tak głośno, że nikt nie zwracał uwagi na nauczycielkę, która próbowała jakoś uspokoić uczniów. Jednak bez skutku. Jedni próbowali przekrzyczeć innych i przekonać Jacksona, aby usiadł z nimi. Ja tylko zaśmiałam się pod nosem nie rozumiejąc, jak jedna osoba może wywołać takie zamieszanie. Próbowałam dalej powtarzać te przeklęte wzory, ale w takim huku nie dało się skupić.
-Przepraszam wolne? - Usłyszałam głos nade mną. Podniosłam wzrok z nad zeszytu aby zobaczyć kto to. Jakież było moje zaskoczenie, gdy przede mną stał obiekt westchnień dziewczyn z całej szkoły i winowajca całego zamieszania.
-Yyy...jasne siadaj - zajął miejsce obok mnie. Nagle w klasie zrobiła się cisza jak makiem zasiał, a ja poczułam na sobie spojrzenia całej klasy. W szczególności dziewczyn, które wyglądały jakby chciały zabić mnie samym wzrokiem.Jednak całkowicie to zignorowałam i wróciłam do powtarzania wzorów. Modliłam się żeby mnie nie zapytała, ale jak już mieć "szczęście" to na całego.
-Do odpowiedzi poproszę....numer 7 Rebecca -Wzięłam zeszyt i wyszłam na środek sali. Regułki poszły nie najgorzej, ale przydałoby się jeszcze umieć wykorzystać je w praktyce. - Dostateczny na szynach, wracaj do ławki. Reszta lekcji minęła spokojnie. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy pospiesznie opuścili klasę. Miałam już wychodzić, kiedy nauczycielka poprosiła mnie abym została.
-O co chodzi? - spytałam, chociaż podejrzewałam.
-Wiem jaka jest sytuacja u ciebie w domu - zaczęła - Nie chciałam tego mówić przy całej klasie, ale jeśli nie poprawisz ocen z fizyki możesz nie przejść do następnej klasy. - Dziecko drogie, naprawdę chciałabym ci pomóc, ale nie wiem już jak. Może jakieś korepetycje? Poproś kogoś żeby ci pomógł.
-Dobrze - odpowiedziałam potulnie
-Możesz już iść - wyszłam z sali. Twierdzi, że wie jaka jest u mnie sytuacja. To powinna równie dobrze zdawać sobie sprawę z tego, że wie o tym cała szkoła. Każdy wie, że moja matka jest....jakby to ładnie ująć, kobietą lekkich obyczajów, o ojciec całymi dniami pije. Nikt nie chce ze mną rozmawiać, a co dopiero przyjść.
Poszłam pod sale w której odbywała się kolejna lekcja. Tym razem był to jeden z moich ulubionych przedmiotów, czyli biologia. Marzyłam o zostaniu w przyszłości lekarzem i pomaganiu ludziom. Jednak było to marzenie niemożliwe do spełnienia. Zadzwonił dzwonek na lekcję i weszliśmy do sali. Mimo próśb dziewczyn po raz kolejny Michael usiadł ze mną. Ku mojemu zdziwieniu powtarzało się to na wszystkich innych lekcjach. Po skończonych zajęciach wyszłam ze szkoły i ruszyłam drogą powrotną do domu. Jednak nie zaszłam daleko, kiedy usłyszałam za sobą wołanie.
-Zaczekaj! - Odwróciłam się, aby sprawdzić kto to. Okazało się, że za mną biegł Michael. Przez chwilę zastanawiałam się czy to nie jakiś żart, ale zaczekałam na niego. - Też idę w tą stronę, może mógłbym ci trochę potowarzyszyć?
-Jeśli chcesz - Odpowiedziałam, obojętnie wzruszając ramionami.
-Jakbym nie chciał to bym nie pytał
-No dobrze, chodźmy - ruszyliśmy w dalszą drogę. Postanowiłam, że pójdę do dziadka, który mieszkał bliżej. Odwiedzałam go zazwyczaj po szkole, gdy nie miałam ochoty wracać do domu. Nie chciałam słuchać jak pijany ojciec klnie na cały świat, a matka...
-Słyszałem, że potrzebujesz pomocy z fizyki - moje rozmyślania przerwał głos Michaela .
-Skąd wiesz? - spytałam podejrzliwie
-Nie podsłuchiwałem, żeby nie było - spojrzał na mnie - ale siedziałem pod salą, a że nasza wychowawczyni ma dość donośny głos to słyszałem co mówiła - posłał mi delikatny uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam - I tak pomyślałem, że może mógłbym ci jakoś pomóc?
-Mówisz poważnie? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.
-Jak najbardziej, więc? Jutro sobota jeśli nie masz żadnych planów mógłbym wpaść cię trochę pouczyć?
-Ok - Zgodziłam się -To tutaj - powiedziałam, kiedy zatrzymaliśmy się przed domem mojego dziadka
-Będziesz miała czas jutro o 16?
-Raczej tak
-To jesteśmy umówieni - zaśmiał się - To do zobaczenia - Zniknął w domu po drugiej stronie ulicy.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz